Niestety, samemu zacząć to nie lada wyzwanie. Nikt w rodzinie już pszczół nie posiadał - ze względu na wiek. Szybki kontakt z dziadkiem, oraz umówienie na wizytę w pasiece jego starego znajomego. Pamiętam, tę wizytę bardzo dokładnie. Była połowa kwietnia, a ja przyszedłem na pasieczysko mojego "mistrza" - Pana Elka. Tuż po przywitaniu się przeszliśmy do przeglądu jednego z parunastu uli, które mieściły się na tym pasieczysku. Dostałem kapelusz oraz gumowe rękawice - "nie ze względu na użądlenia, lecz dlatego, że propolis mocno brudzi ręce". Po przeglądzie Pan Elek zapytał się, który dzień mi pasuje, żebym podjechał autem i zabrał ten ul. 

Tak właśnie zaczęła się moja przygoda z pszczołami, swój pierwszy ul otrzymałem podczas pierwszej wizyty u "mistrza", bo jak to mawiał - "jak się narobisz to się naumisz i będzie fajno". Zawsze mnie wspierał podczas moich pierwszych kroków w pszczelarstwie. Wskazówkami dzielimy się wspólnie do dnia dzisiejszego.